Stałe wyzwanie zdefiniowania wolności słowa

Wolność słowa, stwierdził sędzia Sądu Najwyższego Benjamin Cardozo ponad 80 lat temu, „jest matrycą, nieodzownym warunkiem niemal każdej innej formy wolności”. Niezliczeni inni sędziowie, komentatorzy, filozofowie i nie tylko przez dziesięciolecia wnosili wymownie o krytycznie ważnej roli, jaką wolność słowa odgrywa w promowaniu i utrzymaniu demokracji.

Jednak 227 lat po pierwszych 10 poprawkach do Konstytucji Stanów Zjednoczonych zostały ratyfikowane w 1791 roku jako Karta Praw, trwa debata na temat znaczenia wolności słowa i towarzyszącej jej Pierwszej Poprawki, wolności prasy.

Ten numer Praw Człowieka bada współczesne problemy, kontrowersje i sądy orzeczeń dotyczących wolności słowa i prasy. Nie ma to być kompleksowe badanie rozwoju sytuacji w ramach Pierwszej Poprawki, ale raczej zbiór interesujących kwestii.

Jednym z punktów regularnej debaty jest to, czy dochodzi do łamania wolności słowa punkt, linia, w której nienawistny, szkodliwy lub kontrowersyjny charakter wypowiedzi powinien spowodować utratę ochrony konstytucyjnej na mocy Pierwszej Poprawki. Jako wieloletni profesor prawa, obrońca wolności słowa, autor i były Amer ican Przewodnicząca Civil Liberties Union Nadine Strossen zauważa w swoim artykule, że w opinii publicznej od dawna istnieje dychotomia dotycząca wolności słowa. Ankiety tradycyjnie pokazują, że Amerykanie mają ogólnie silne poparcie dla wolności słowa, ale liczba ta spada, gdy sondaż koncentruje się na określonych formach kontrowersyjnej wypowiedzi.

Kontrowersje wokół tego, co wielu nazywa „mową nienawiści”, nie jest nowy, ale jest odnawiany, gdy nasz naród doświadcza ruchu Black Lives Matter i ruchu Me Too. Ruchy te podniosły świadomość i promowały narodowy dialog na temat rasizmu, molestowania seksualnego i nie tylko. Wraz ze wzrostem świadomości pojawiają się wezwania do ustaw karnych za przemówienie które są rasowo szkodliwe lub obraźliwe ze względu na płeć lub tożsamość płciową.

Obecnie, wbrew powszechnym błędnym wrażeniom, nie ma kategorii mowy znanej jako „mowa nienawiści”, która mogłaby być jednolicie zabroniona lub ukarany. Mowa nienawiści, która grozi bezprawiem lub podżega do bezprawia lub stanowi motywację do popełnienia przestępstwa, może w niektórych przypadkach zostać ukarana jako część przestępstwa z nienawiści, ale nie tylko jako obraźliwa mowa. Obraźliwe wypowiedzi, które tworzą wrogie środowisko pracy lub zakłócają pracę w szkołach, mogą być zabronione.

Ale poza tymi wyjątkami, Sąd Najwyższy mocno podzielał pogląd, że nasz naród wierzy w publiczną wymianę poglądów i otwartej debaty, że odpowiedzią na obraźliwą mowę jest mówienie w odpowiedzi. Ta dychotomia – społeczeństwo ogólnie faworyzuje wolność słowa, ale jednostki sprzeciwiają się ochronie określonych przekazów – i debata na jej temat prawdopodobnie będzie trwać nieprzerwanie.

Powiązany współczesny problem wolności słowa jest poruszany w debatach na uczelniach o tym, czy szkoły powinny zakazywać przemówień mówców, których przesłania są obraźliwe dla grup uczniów z podobnych powodów rasowych i wrogich płci. Podsumowując, obecnie na kampusach z pewnością odbywa się znacznie więcej swobodnej wymiany poglądów niż stosunkowo niewielka liczba kontrowersji lub mówców, którzy zostali zakazani lub zamknięci w wyniku protestów. Ale te kontrowersje przyciągnęły znaczną uwagę w kraju, a niektóre przykłady znajdują odzwierciedlenie w tym wydaniu praw człowieka.

Kontrowersje na kampusie mogą być przykładem zmieniającej się wolności słowa. Nie ma znaczenia, czy są one zjawiskiem nowym, czy liczniejszym niż w przeszłości. Jakaś część obecnego pokolenia studentów, przy nieznanej wielkości populacji, uważa, że nie powinni oni słuchać obraźliwych wypowiedzi, które są wymierzone w uciskane elementy społeczeństwa w celu pogardy i szyderstwa. Ta część populacji studentów nie wierzy w paradygmat otwartego dialogu na rzecz wolności słowa, gdy mówcy są skierowani na grupy mniejszościowe. To, czy czują, że zamknięte otoczenie kampusów uniwersyteckich wymaga specjalnego traktowania, czy też szerzej wierzą, że szerzenie nienawiści nie ma miejsca w społeczeństwie, pozostaje kwestią do rozważenia w przyszłości.

Niewiele kontrowersji jest głośniejszych lub bardziej widocznych niż zwrócenie uwagi na rolę i wiarygodność mediów informacyjnych. Stały napływ tweetów prezydenta Donalda Trumpa na temat „fałszywych wiadomości” i „fałszywych mediów informacyjnych” sprawił, że rola i wiarygodność mediów na froncie i centrum stały się w oczach opinii publicznej. Krytycy medialni, napędzani przez Trumpa lub w inny sposób, chcieliby znieść normy społeczne, które tradycyjne media informacyjne starają się być uczciwe i obiektywne. Norma została oparta na przekonaniu, że media pełnią dwie ważne role: po pierwsze, przekazują istotne fakty, które stanowią podstawę debaty publicznej; a po drugie, że media służą jako strażnik, który pociąga rząd do odpowiedzialności.

Obecne zagrożenie polega nie tyle na tym, że urzędnicy rządowi w Stanach Zjednoczonych będą kontrolować lub nawet tłumić media informacyjne. Sąd Najwyższy prawdopodobnie stworzył wystarczające zabezpieczenia w ramach Pierwszej Poprawki, aby ogólnie chronić zdolność mediów informacyjnych do działania bez ingerencji rządu. Istnieje obawa, że ciągłe ataki na prawdziwość prasy mogą zaszkodzić wiarygodności i wywołać wrogość wobec reporterów próbujących wykonywać swoją pracę. Niepokój budzi również to, że jeśli wyśmiewanie mediów informacyjnych stanie się akceptowalne w tym kraju, pomoże to legitymizować cięcia wolności prasy również w innych częściach świata. Jane E. Kirtley, profesor i dyrektor Silha Centre for the Study of Media Ethics and Law na University of Minnesota i była dyrektor przez 14 lat Reporters Committee for Freedom of the Press, w swoim artykule przedstawia swoją wiedzę na ten temat .

Inne bieżące kwestie w naszym społeczeństwie również rodzą interesujące pytania dotyczące wolności słowa. Zgodnie z ugruntowanym prawem gwarancja wolności słowa zawarta w Pierwszej Poprawce ma zastosowanie tylko do działań rządu. To rząd – czy to federalny, stanowy czy lokalny – może nie ograniczać wolności słowa bez spełnienia różnych standardów i testów, które zostały ustanowione przez Sąd Najwyższy w ciągu ostatniego stulecia. Ale różnica między działaniami rządu a prywatnymi regulacjami jest czasami cienka. To niewielkie rozróżnienie rodzi nowe pytania dotyczące wolności słowa.

Rozważmy protesty „Take a Knee” wśród graczy National Football League (NFL) wyrażających poparcie dla ruchu Black Lives Matter, klękając podczas hymnu narodowego. na ich twarzy, te protesty są całkowicie prywatne; gracze są kontraktowymi pracownikami prywatnych właścicieli drużyn NFL, a Pierwsza Poprawka nie ma do odegrania żadnej roli. Ale co może być bardziej publiczne niż te protesty, oglądane przez miliony ludzi, odbywające się na stadionach, które często były budowane przy wsparciu podatników, debatowane przez wybranych polityków i innych urzędników publicznych, omawiane przez komentatorów telewizyjnych ze względu na publiczne znaczenie tej kwestii. To nie wystarczy, aby uruchomić pierwszą poprawkę, ale czy powinna Be? Badacz Pierwszej Poprawki, David L. Hudson Jr., profesor prawa z Nashville, w swoim artykule rozważa tę i inne pytania dotyczące rozróżnienia między sektorem publicznym a prywatnym.

Inny Nowo wyłaniającym się aspektem linii publiczno-prywatnej jest wykorzystanie komunikacji w mediach społecznościowych przez funkcjonariuszy publicznych. Facebook i Twitter to prywatne korporacje, a nie podmioty rządowe, podobnie jak właściciele drużyn NFL. Ale jak jeden z artykułów dotyczy tego wydania, sąd federalny zmagał się ostatnio z nowym pytaniem, czy przemówienie urzędnika publicznego jest objęte pierwszą poprawką podczas komunikowania oficjalnych spraw na prywatnej platformie mediów społecznościowych. W wyzwaniu złożonym przez osoby, którym zabroniono dostępu do konta prezydenta Trumpa na Twitterze, sędzia federalny orzekł, że blokowanie dostępu osobom z powodu ich punktu widzenia narusza pierwszą poprawkę. Jeśli orzeczenie zostanie utrzymane w mocy w wyniku odwołania, może to otworzyć zupełnie nową drogę do dochodzenia w sprawie Pierwszej Poprawki.

Jeden z aspektów obecnego prawa Pierwszej Poprawki jest nie tyle zmienny, co stan oszołomienia. Sądy od dawna borykają się z tym, jak postępować z materiałami o charakterze jednoznacznie seksualnym na mocy Pierwszej Poprawki, jakie obrazy, czyny i słowa są chronioną mową, a co przekracza granicę nielegalnej obsceniczności. Ale dzisiaj ta walka, która toczyła się od dziesięcioleci, wydaje się w dużej mierze zdegradowana do historii z powodu technologii. Pojawienie się stosunkowo nieuregulowanego Internetu sprawiło, że dostęp do materiałów erotycznych stał się praktycznie natychmiastowy w domu, bez uciekania się do wysyłanych pocztą książek i czasopism lub wycieczek do księgarni lub teatrów dla dorosłych.

W swoim artykule profesor prawa i pierwsza poprawka naukowiec Geoffrey R. Stone omawia wiele historii prawnych i społecznych oraz bieżących wyzwań w obchodzeniu się z materiałami o charakterze jednoznacznie seksualnym, opierając się na własnej książce Sex and the Constitution: Sex, Religion, and Law from America’s Origins to the Twenty-First Century .

Jeśli w artykułach w tym numerze Praw Człowieka istnieje jednoczący temat, może być tak, że chociaż jako naród kochamy nasze wolności, w tym wolność słowa i prasy, nigdy nie był daleko – nawet po ponad dwóch stuleciach – od debat i sporów dotyczących zakresu i znaczenia tych praw.

Stephen J. Wermiel jest profesorem praktyki prawa konstytucyjnego na American University Washington College of Law . Był byłym przewodniczącym sekcji praw obywatelskich i sprawiedliwości społecznej Amerykańskiego Stowarzyszenia Adwokatów (ABA) oraz obecnym członkiem Rady Gubernatorów ABA.

Poglądy wyrażone tutaj są autorami i nie odzwierciedlają poglądów Rady Gubernatorów ABA.

Write a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *