Punktem wyjścia tego morskiego safari jest plaża La Jolla Shores oraz urokliwa ulica handlowo-restauracyjna Avenida De La Playa. Znajdziesz tutaj kilka wyspecjalizowanych firm zajmujących się sprzętem dla surferów, nurków, rowerzystów i – oczywiście – kajakarzy. Podczas gdy majsterkowicze mogą wypożyczyć kajaki w tych samych zakładach i wyruszyć na własną rękę, wybierając ofertę wycieczek z przewodnikiem korzyści wynikające z poufnej wiedzy o tym, gdzie się udać i czego szukać. A co najważniejsze, komiczny komentarz i zabawne anegdoty nie podlegają dodatkowej opłacie.
Przygotowanie do przygody kajakowej La Jolla
Po zarejestrowaniu się i założeniu kasku i kamizelki ratunkowej, spotykamy się z naszymi przewodnikami i otrzymujemy krótkie wprowadzenie do mini przygody, w którą się wybieramy. Tablica nad rejestracją złowieszczo rejestruje pary okularów przeciwsłonecznych utraconych do tej pory w sezonie. Przed opuszczeniem sklepu jeden z przewodników daje ostatnie ostrzeżenie tym, którzy niechętnie rozstają się ze swoimi aparatami, telefonami, portfelami i innymi hydrofobowymi rzeczami osobistymi. Zapewniono szafki i moi koledzy uczestnicy zmieniły się w stroje kąpielowe i schowali swoje kosztowności. To z pewnością zróżnicowana grupa: starsza kobieta i jej mąż, który chodzi z laską, skandynawska rodzina z małymi dziećmi, trójka współlokatorów z college’u, dwie pary na miesiąc miodowy i ja, jedyny głupiec, który nalega na zabranie aparatu.
Na plaży czekają na nas kajaki i jest mnóstwo atrakcji, ponieważ inne wycieczki wchodzą i wychodzą, a surferzy, wioślarze na stojąco i nurkowie cieszą się plażą w piękną letnią sobotę. Nasza grupa zbiera się na linii brzegowej i naśladuje przewodnika, który instruuje nas o prawidłowym ruchu wiosłem i udziela nam odprawy bezpieczeństwa. Kajaki są przystosowane do siedzenia na górze, gdzie wioślarz jeździ w otwartym kokpicie – gwarantuje to, że się zamoczy, ale może też swobodnie wsuwać się i wysiadać z łodzi, kiedy tylko zechce. Chociaż fale są niewielkie, obserwujemy, jak kilku członków powracającej wycieczki wywraca się na falach. Podchodzą ze śmiechu, zbierając zagubione wiosła i czapki z piłeczkami, a współmałżonkowie i przewodnicy kibicują im.
Jaskinie, rekiny lampartów i nie tylko podczas wycieczki kajakiem La Jolla
Z pomocą z własnymi przewodnikami i ich troskliwą opieką nad starszym mężczyzną i kobietą, nasza grupa bez przeszkód pokonuje strefę surfingu. W mgnieniu oka ustawiamy się w kolejce za przewodnikami i opanowujemy manewrowanie łodziami. Przewodnicy trzymają się wybrzeża, trzymając się płytkiej wody, gdzie wskazują na wdzięczne kształty przechodzące pod nami. To rekiny lamparty, piękne i nieszkodliwe stworzenia, które gromadzą się na płyciznach, by rozmnażać się w miesiącach letnich. Jedna z dziewczyn z college’u pośpiesznie wciąga stopę z powrotem do łodzi, podczas gdy jedno z małych dzieci patrzy przez burtę w masce nurkowej.
Poruszanie się wypływa na głębszą wodę, zaczynamy szybować przez wodorosty. Nasz przewodnik ciągnie dłoń za dłonią za długą, luźną łodygę, przynosząc jej system korzeniowy lub przyczepę na kolana. Wszyscy tłoczymy się wokół, kołysząc się spokojnie w gładkiej wodzie, gdy on maleńki świat ukryty wśród tych korzeni: księżycowe ślimaki, kruche gwiazdy, kraby i młodociana ośmiornica, którą delikatnie umieszcza w dłoniach kochającego rekiny chłopca. Ciekawy lew morski zaczyna bawić się wśród naszej tratwy i wkrótce zaczynamy wiosłować ponownie, aby odwiedzić jaskinie morskie u podstawy klifu Deadman.
Podczas spokojnego dnia przewodnicy dają nam możliwość wiosłowania do groty. Razem z jednym z mężów młodej pary przyjmujemy go na ofertę. Mierząc czas, przewodnik krzyczy „idź”, a my wiosłujemy pojedynczym pilnikiem przez wąską szczelinę prowadzącą do jaskini. Wewnątrz jaskinia otwiera się w wysoką kopułę, chłodną i zacienioną w upalny letni dzień, a nasze łodzie delikatnie unoszą się i opadają wraz z falą. Z powrotem na zewnątrz doganiamy resztę grupy skupioną w pobliżu skał, obserwując komiczny dramat rozgrywający się między dwoma zrzędliwymi lwami morskimi kłócącymi się o najlepsze miejsce do spania. W końcu nowo przybyły poddaje się i szuka innego miejsca, potykając się o innych śpiących i wywołując chór skarg.
W drodze powrotnej na brzeg niewielka grupa delfinów wypływa przed nami, co zaskakuje studentka i nakłonienie mnie do zaryzykowania wyciągnięcia aparatu z wodoszczelnej obudowy i zrobienia kilku zdjęć. Chowając go ponownie bezpiecznie, postępuję zgodnie z instrukcjami przewodnika i wiosłuję mocno i prosto w kierunku plaży, podczas gdy fala podnosi moją łódź od tyłu. Odchylam się do tyłu i przez chwilę surfuję, ale potem moja łódź skręca na boki i skaczę niezgrabnie przed falą. Jakoś udaje mi się utrzymać wyprostowaną i zepchniętą aż do piasku. Brak punktów za styl dla mnie, ale spoglądam wstecz i widzę, jak moja kohorta groty toczy się przez dużą podczas gdy starsza para fachowo pokonuje tę samą falę w obie strony. Wkrótce „wszyscy jesteśmy z powrotem na suchym lądzie – niektórzy z nas bardziej suchy niż inni – wspominając o naszej przygodzie.W sumie podróż zajęła mniej niż dwie godziny, ale dała mi pamięć na całe życie.